wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 1

ROK 2014
*Oczami Dalii*
      Siedziałam w moim pokoju, który znajdował się w sektorze 1. Pod oknem stało moje żelazne łóżko z czarną ramą, a na nim moja ulubiona fioletowa pościel. Obok łóżka znajdowała się mała, czarna toaletka z czerwonym budzikiem, a z boku stała szkatułka z biżuterią. W rogu pokoju było narożne biurko z zamkniętym laptopem i stosem książek. Naprzeciwko stała duża, biała szafa z czerwonymi wzorami i dużą ilością ubrań.
       Gdy wybiła 8 rano budzik stał się nieznośnie głośny. Wyłączyłam go z cichym westchnieniem. 8 godzina oznaczała jedną wielką tragedię - czas do sholi! (shola-szkoła)
Nienawidziłam tam chodzić, ponieważ było NUDNO i większość nauczycieli nie przepadła za mną. No cóż, taka natura. Ale mój ojciec " Wielki Pan Lucyfer " prawi mi kazania na temat mojego zachowania na lekcjach. On nie rozumie, że natury nie da się zmienić.
      Wychodząc z pokoju, w moje nozdrza trafił dobrze mi znany zapach siarki.
        Pierwsza lekcja była moją ulubioną. Była to lekcja o technice nękania ludzi.
        Po szkole strasznie mi się nudziło, więc poszłam na "spacer" po sektorach. Nie wolno przemieszczać się z jednego sektora do drugiego, ale ja mam gdzieś te zasady.
     Gdy byłam w korytarzu między 1 a 2 sektorem ujrzałam czerwone ślepia postaci, która zbliżała się niebezpiecznie szybko w moją stronę... Odwróciłam się na pięcie i zaczęłam biec przed siebie tak szybko, jak mogłam. Na nieszczęście słyszałam coraz wyraźniejsze kroki tego czegoś, co za mną podążało...

*Oczami Silvii*
      Moja nocna warta dobiegła końca około 7 rano. Dzisiejsza noc była spokojna. Will, jak to ma w zwyczaju, nadzoruje mnie podczas każdej warty i opiekuje się mną z rozkazu moich rodziców.
       Jestem betą, czyli przyjmę władzę nad watahą pi rodzicach. Ta myśl mnie przytłacza. Wiem, że nigdy nie będę tak dobrym przywódcą, jak mój ojciec. On jest śmiały i odważny, a ja - nieśmiała i skryta. To nie jest dobry materiał na alfę.
- Silvia! Halo, tu ziemia. - powiedział Will wyrywając mnie z zadumy - Jesteśmy na miejscu.
- Wiem. Mam swoje oczy. - warknęłam w jego stronę speszona, ale nie dałam po sobie tego poznać.
    Will posłał mi jeden ze swoich cudnych uśmiechów. W odpowiedzi pokazałam mu język.
- Mogę już opuścić moje stanowisko? Muszę przygotować się do szkoły. - zapytałam z nutą sarkazmu.
Ależ oczywiście mała. - Puścił do mnie oczko.
       Chciałam mu się odgryźć, ale musiałam się pośpieszyć, by się nie spóźnić do szkoły.

     Mamy swój Ośrodek Szkoleniowy, ale chodzimy tam tylko w weekendy, ponieważ w dni robocze uczymy się w szkole w Coldwater - ostatnio cel nr 1. Demonów.
      Weszłam do swojego pokoju. Jego ściany są w ciemnozielonym kolorze. Wszystkie meble zrobione są z ciemnego dębu. Moja szafa przepełniona ubraniami stała w lewym kącie pomieszczenia. Biurko z regałem na książki stało w rogu  po prawej od drzwi. Żelazne łóżko postawione było pod oknem, naprzeciwko wejścia do pokoju. Parapet okna był szeroki, więc mogłam na nim siedzieć co wieczór.
      Rzuciłam się na łóżko. Musiałam odpocząć chwilę po całonocnym czuwaniu.
     Wzięłam krótki prysznic, ubrałam się , zjadłam śniadanie i wybiegłam z domu zarzucając plecak z książkami na ramię. Wszyscy już czekali: Rose, Meri, Matt i Katy.
      Po wejściu do szkoły czekało mnie tylko jedno...
- Vii! Hejka. Mam dla ciebie świeże ploteczki. - powiedziała Bella, moja przyjaciółka.
- Nie ma Milesa?
- Dziś go nie będzie. - Widząc moje zaniepokojone spojrzenie dodała - Dzwonił.
     Bella i Miles - jedyni ludzie wtajemniczeni w nasze życie, moi przyjaciele. Bella jest szkolną plotkarą i wie o wszystkim, co się dzieje w szkole. A Miles jej przyjacielem. Można powiedzieć, że oboje zaadoptowali mnie, przyjęli do swojego grona i zapoznali ze szkołą.
- Więc tak: cheerliderki wspominały coś o tym, że jutro ma się odbyć meczu futbolu, podobno Ariana ma pryszcza na samym środku czoła... - mówiła podekscytowana Bells wyliczając na palcach.
- A coś ważniejszego. - zapytałam zniecierpliwiona.
- A to nie jest ważne !? Demony mogą zaatakować! Masz może pojęcie ile ludzi przyjdzie oglądać turlających się po ziemi gości!?
      Miała rację. Przyjdzie wtedy z 6 setek ludzi by obejrzeć mecz.
      Od jakiegoś czasu mam trudności z pozbieraniem myśli, jestem rozkojarzona i nie mogę się skupić. Cały czas wydaje mi się, że ktoś mnie obserwuje...

                                                                                    Hej. Mamy nadzieję, że się wam podobało ;)Swoje opinie piszcie w komentarzach to dla nas wiele znaczy ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz