niedziela, 23 marca 2014

Rozdział 4.

*Oczami Dalii*
       Nasza grupa zbliżała się do wyjścia na ziemię. Rozejrzałam się wokół, ale nigdzie nie zobaczyłam Hazzy.
       Gdy wyszliśmy poczułam przyjemny powiew wiatru. Niebo było bezchmurne, a słońce grzało. Pogoda idealna na mecz.
***
    Wchodząc na stadion rozdzieliliśmy się.
     Trybuny były przepełnione młodzieżą i po części starszymi ludźmi. W powietrzu unosił się odór potu.
      Tata wziął mnie pod rękę. Kierowaliśmy się w stronę loży, gdzie wszyscy mieliśmy się spotkać.
     Gdy wyszliśmy do środka ojciec usiadł w pierwszym rzędzie, a ja trochę dalej od niego. Rozglądałam się za celem do zabawy.
       Po chwili na murawę wyszły cheerliderki. Tańczyły w rytm muzyki wymachując pomponami.
       Wybrałam brunetkę, która była liderką grupy. Skupiłam się na niej i nagle znalazłam się na szczycie piramidy.
      Zaczęłam wydawać dzikie okrzyki indian i skakałam na dłoniach podtrzymujących mnie dziewczyn.
- Pauline, co ty odwalasz? - syknęła blondynka pode mną.
       Zaskoczyłam z piramidy i usiadłam na ławce, jakby nic się nie stało.
       Kiedy zawodnicy zaczęli grać wybiegłam na boisko. Złapałam piłkę i zaczęłam biegać pomiędzy nimi nie dając się złapać. Śmiałam się i naśladowałam odgłosy zwierząt. Nagle jakiś zawodnik rzucił się na mnie i moja zabawa dobiegła końca.
     Wróciłam do swojego ciała i zaczęłam się niepohamowanie śmiać, tak, jak publiczność.
- Niezła akcja. Dobrze, że twój ojciec wziął cie z nami. - usłyszałam roześmiany głos loczka.
- Dziękuję. - Spojrzałam na niego. - Co ci się  stało w twarz? - zapytałam zaniepokojona.
- Od kiedy się tak o mnie martwisz? - powiedział z uśmiechem i dodał - To nic takiego. Mała walka z Wilkiem.
     Patrzyłam na jego piękne, zielone tęczówki. Nie mogłam oderwać od nich wzroku.
- Dziękuję. Ty też masz ładne oczy. - powiedział Hazz.
-  Że co? Ja nic nie mówiłam! - odpowiedziałam na maksa zdziwiona.
- Przed chwilą powiedziałaś, że mam ładne oczy. - powiedział z uśmiechem Lokaty.
     Brawo dla mnie. Ale wpadka!!!
     Nagle, jak na zawołanie, zrobiłam się czerwona, jak burak. Harry wpadł w śmiech. Tak, śmiej się, śmiej, póki jeszcze możesz. - pomyślałam.
- Harry, cZujesz to? - zapytałam.
- Ale co? - odpowiedział i skupił się na wyłapywaniu tego co ja.
- Wilki tu są. - powiedzieliśmy w tym samym czasie.
*Oczami Silvii*
     Całą noc nie spałam. Moje myśli powracały do spotkania z Łowcą i czarnym Wilkiem. Nikomu nic o tym nie powiedziałam. Byłam zbyt roztrzęsiona.
      Od rana chodzę przybita, ale muszę się ogarnąć. Dzisiaj mecz, a mecz oznacza kłopoty.
      Wczoraj, podczas zebrania ( na którym nie byłam ) rodzice wyznaczyli mnie, Sama, Willa, Matta i Rose do patrolu podczas meczu.
       Dziś zebraliśmy się na placyku i Will wraz z Samem zapoznali nas z planem działania.
***
     Wysiedliśmy z auta przed bramą stadionu, a Will i Sam przydzielili nam zadania. Ja oczywiście dostałam najmniej ryzykowne - obserwacja i zakaz zbliżania się do Demonów. Świetnie!!!
     Weszliśmy przez stadionowy tunel pod trybunami. Do nosa uderzył mi odór potu i niewyraźny smród siarki.
      Wszyscy rozchodzili się na swoje stanowiska.
       Miałam już ruszyć, ale zatrzymała mnie czyjąś ręką na moim ramieniu. Odwróciłam się i poczułam jak Sam przyciąga mnie do siebie.
- Uważaj na siebie. - powiedział ze sztucznym uśmiechem, mierząc mi włosy.
- Ty też uważaj Sam. - odpowiedziałam i dodałam - Will, ty też uważaj.
      Chłopak uśmiechnął się w odpowiedzi.
      Gdy Sam mnie puścił zrobiłam krok w tył i odwróciłam się na pięcie. Usłyszałam śmiech widowni.
      Po boisku biegała dziewczyna w stroju cheerliderki z piłką w dłoniach. Jeden z zawodników rzucił się na biedną brunetkę. Nie powiem, to było zabawne.
      Gdy wytężyłam wzrok zauważyłam, że z dziewczyny ulatnia się szarawy dym - oznaka opętania przez Demona.
      Obłok zaczął się szybko przemieszczać w stronę loży. Tam muszą być Demony!
- Will, gdzie jesteście? Demony są w loży. - powiedziałam przesyłając tę myśl Willowi.
      Kierowałam się w stronę, gdzie znajdują się nasi wrogowie. Po chwili obok mnie szedł Will.
- Skąd wiesz, że tam są Demony? - zapytał.
- Nie oglądałeś tej akcji z brunetką biegającą po boisku? Była opętana... Wokół niej unosił się szarawy obłok dymu... Przestaniesz się tak dziwnie na mnie gapić!? To denerwuje! - Nic nie odpowiedział.
    Weszliśmy do loży i zobaczyliśmy pięć śmiejących się Demonów i jednego siedzącego bez ruchu. Oglądał mecz. Chwilę później stanęły przy nas pozostałe Wilki.
- Wilki tu są!
      Demon oglądający mecz podniósł raptownie swój szanowny tyłek i obrócił się do nas przodem. W jego oczach można było zobaczyć płomienie furii.
-Lucyfer. - rzucił oschle Sam.
- Harry, zabierz ją stąd, a reszta wracać! - powiedział Król Piekieł.
     Demony wybiegły drugim wyjściem, a nasi rzucili się w ślad za nimi zostawiając w pomieszczeniu mnie, Sama i Lucyfera.
- Idź stąd Silvia. - powiedział do mnie Sam.
- Ale Sam... - Chłopak nie dał mi dokończyć.
- Idź!
     Posłusznie wybiegłam z loży i ruszyłam śladem pozostałych. Biegałam przez korytarze, aż natrafiłam na parę Demonów stojących w mroku stadionowego tunelu.
- Jeśli jakiś Wilk zacznie cię gonić kieruj się w stronę bramy. Nie zmieniaj postaci, dopóki Wilk cię nie dorwie.
- Boję się Harry.
     Zmieniłam postać i warknęłam na Demony. Widocznie się przestraszyły, bo uciekły i poza stadionem rozdzieliły się.
       Ruszyłam za dziewczyną. Miała brązowe, lekko kręcone włosy. Była szczupła i wysoka. Wydawała się słabsza od lokatego chłopaka.
      Brunetka wbiegła w las. Była dość szybka, ale i tak byłam szybsza.
      Raz prawie ją zgubiłam, ale las to mój drugi dom, więc szybko ją odnalazłam.
      Drzewa zaczynały się przerzedzać, a leśna trawa zmieniała się z każdą chwilą na miękki mech.
      Nagle dziewczyna gwałtownie skręciła, a ja zamyślona biegałam zbyt szybko. Nie zdążyłam wyhamować i stoczyłam się po skalistym zboczu.
       Zmieniłam postać na ludzką, by zwolnić opadnie na dno wąwozu, bo wilcze cielsko waży więcej.
      Na szczęście spadała blisko ściany wąwozu.Złapałam się wystającej półki skalnej raniąc przy tym dłonie. Z moich ust wydobył się cichy jęk.
      Próbowałam się podciągnąć. Udało mi się zarzucić nogę na skałę.
       Wspięłam się na półkę i odetchnęłam z ulgą.
        Do moich uszy dobiegł dziwny dźwięk.
       Momentalnie skała lekko pękła. Nie mogłam utrzymać równowagi, zatoczyłam się do tyłu i ponownie zaczęłam spadać na dno wąwozu.
       Nie wiem kiedy straciłam przytomność...

1 komentarz:

  1. O kurcze... Szczerze powiedziawszy to wstrzymałam oddech na te parę sekund.
    Rozdział naprawdę świetny. Zastanawiałam się właśnie nad tym jak przebiegnie spotkanie demonów i wilków. Nawet bardzo. Jednak tego co wy/ty napisałyście/aś... nie mogłam nawet sobie wyobrazić. To jest naprawdę świetne! Nawet nie wiem co powiedzieć.
    Martwię się trochę o Sama ,który został sam na sam z Lucyferem jednak... Los Sylvii jest mi jednak bliższy ;D. Ja tak bardzo zła. Jednak nawet nie próbujcie nic robić Samowi bo zagryzę ;D.
    Fajnie ,że rozdział tak szybko ;). Czekam na nn i Sam ma być CAŁY jasne? :D Włosek z głowy ma mu nie spaść :D.
    Black Star

    czego-oczy-nie-widza.blogspot.com
    czarna-otchlan-pustki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń