wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 16.

*Oczami Harry'ego*

         Staliśmy naprzeciwko siebie gotowi do ataku. Czekałem, aż czarny wilk rzuci się na mnie, ale nic się nie działo.
          Ja napewno nie miałem zamiaru walczyć. Miałem ważniejsze rzeczy do zrobienia.
         Zmieniłem postać na ludzką tym samym pokazując, że nie mam złych zamiarów.
           Wilk zlustrował mnie wzrokiem, po czym też zmienił postać na ludzką.
          Moim oczom ukazał się szatyn z czarną bluzką opinającą umięśniony tors.
- Co ty tu robisz.? - zapytał oschle.
-Mam zadanie do wykonania. - powiedziałem.
       Szatyn zlustrował mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Jakie.? - spytał nieufnie.
- Nie twój interes. - odpowiedziałem znaczącą. - A ty.? Co tu robisz.?
- To samo co ty. Mam zadanie do wykonania. - rzucił.
- A jakie.? - spytałem z lekkim uśmieszkiem.
- Nie twój interes. - odparł roześmiany szatyn.
- Harry jestem, a ty.? - zapytałem wyciągając do chłopaka rękę.
- Seth. - Uścisnął moją dłoń.
- Muszę już iść. - powiedziałem odchodząc.


                           * * *

            Podążałem za smrodem Krwiopijców, który doprowadził mnie do urwiska. Domysliłem się, że była to zmyłka. Jak mogłem się dać tak nabrać.?!
            Uspokoiłem się i skupiłem.
            Wróciłem do lasu szukając miejsca, gdzie się rozdzielili.
           Po pewnym czasie znalazłem się niedaleko wyschniętego koryta rzeki. Czułem tu intensywny odór Krwiopijców.
              Strasznie martwiłem się o Dalię. Jak pomyślę, że ktoś może ją tam skrzywdzić, to osobiście temu komuś nogi z dupy powyrywam.
           Stałem pod szarym, ogromnym zamkiem z wrogim nastawieniem.
         Z budynku, pewnym krokiem w moją stronę szedł jeden z głównych dowodzący - Damon.


*Oczami Silvii*

             Ze snu wybudziły mnie głosy skandujących więźniów i dźwięk przekręcanego w zamku klucza.
            Otworzyłam zaspane oczy i gwałtownie wstałam z "łóżka", gdy zobaczyłam, jak jakiś koleś wpycha Dalię do mojej celi.
           W ciemnym pomieszczeniu nie widziałam jej twarzy, ale wydawało mi się, że płacze.
            Gdy wartownik się oddalił, a krzyki więźniów ustały, dziewczyna podeszła do mnie. Cała się trzęsła.
- Zabili go Vi. - mówiła przez łzy.
- Ale kogo.? - zapytałam zdziwiona.
           Dalia spojrzała na mnie swoimi napuchniętymi od płaczu oczami.
- Zabili Harry'ego.!
          Dziewczyna upadła na kolana i schowała twarz w dłoniach.
          Podeszłam i przytuliłam ją.
- Nic ci nie zrobili.? - szepnęłam delikatnie.
          Dalia przecząco pokręciła głową.
          Głęboką ciszę przerywał miarowy dźwięk kroków stawianych na korytarzu. Odgłosy stawały się coraz donośniejsze, aż nagle ucichły tuż przy naszej celi. Obawiałam się najgorszego.
            Spojrzałam na kratę, przy której stała czarna, masywna postać.
           Podniosłam się z ziemi i podeszłam do.wyjścia.
- Nawet nie waż się tu wchodzić.!!! - krzyknęłam.
          Facet odwrócił się w stronę naszej celi i otworzył ją.
            Poczułam, że przez moje ciało przechodził ten sam dziwny prąd, jak wtedy, kiedy dotknęłam tej przeklętej kraty. Nie czułam nóg ani rąk.
           Ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Ból stawał się nieznośny. Nawet próbowałam krzyknąć, ale z moich ust wydobył się tylko ledwie słyszalny jęk.
           Dalia wykrzykiwała moje imię.
           Momentalnie prąd, który był obecny w moim ciele, zniknął, a ja osunęłam się bezwładnie na ziemię.
            Świat wokół stawał się z każdą chwilą bardZiej szary i niewyraźny.
           Zanim straciłam przytomność widziałam tylko, jak Anioł wyciąga z celi Dalię i oddalają się znikając w ciemnym korytarzu...


                        <<~~>>

Hej. Mamy nadzieję, że nie podoba. ;) Pozdrawiamy. :3

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Rozdział 15.

*Oczami Harry'ego*

            Gdy wracałem ze sholi moje myśli uciekały do Dalii. Martwiłem się o nią, bo nie było jej dzisiaj na lekcjach.
          Wpadłem na pomysł, że zajdę do niej, ale najpierw musiałem coś zjeść, bo mój brzuch dawał o sobie znać.

***
         Po posiłku musiałem załatwić jeszcze parę spraw, ale po wszystkim kierowałem się w stronę pokoju Dalii.
             Kiedy byłem już na miejscu nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Nadal nie wiem, czy była na mnie zła. A jeżeli tak, to co mam zrobić.?
          Weź się ogarnij Harry.! Po tej myśli niepewnie zapukałem do drzwi. Cisza...
          Zdziwiło mnie to. Już sięgałem do klamki, by otworzyć drzwi.

-Do mnie Łowco.!! Jest bardzo ważna sprawa. - Przerwał mi głos Lucyfera w mojej głowie.
       Trudno. Później tu wrócę.

          Gdy byłem pod drzwiami gabinetu Lucyfera zapukałem i wszedłem do środka.
           Lucyfer siedział niespokojne przy swoim biurku stukając palcami o jego blat.
- Wzywałeś Lucuferze...
- Siadaj. - Wskazał fotel niedaleko siebie. - Musisz natychmiast wykonać bardzo ważne zadanie. - Patrzył na mnie niespokojnie.
- Słucham.? Jakie.? - zapytałem zirytowany
          Spieszyło mi się, bo musiałem porozmawiać z Dalią, więc miałem zamiar się szybko z tym uwinąć.
- Musisz odnaleźć Dalię. Ostatnio wyszła oburzona z pokoju w piżamie. Do tej pory.nie wróciła. Martwię się o nią.
          To co usłyszałem zszokowało mnie. Tylko nie to.
- Natychmiast biorę się za poszukiwania. - powiedziałem szybko wstając.
         Kierowałem się w stronę pokoju Dalii.
- Dziękuję. - usłyszałem za sobą cichy głos Lucyfera.


                           * * *

          Kiedy dotarłem na miejsce zacząłem wyłapywać jej delikatny, siarkowy zapach.
        Udało się.! Zacząłem iść za jej zapachem, który doprowadził mnie do wyjścia z Piekła. No pięknie.! Ciekawe, w co tym razem się wpakowała.?!
           Kierowałem się w stronę jeziorka, ale poczułem, że Dalia szła w innym kierunku. Skupiłem się i próbowałem odtworzyć to, co mogło się tu wydarzyć.
        Wybrałem opcję, że pobiegła przez las.
         Zacząłem iść w tą samą stronę co ona. Głębiej w zaroślach poczułem inny, ale znajomy zapach. Silvia...
         Nagle coś błysnęło w krzakach. Ostrożnie podszedłem. Nie wyczułem żadnego potencjalnego wroga.
        Rozwarłem gałązki, a tam... Łopata.?!
         Wciągnąłem ją i obejrzałem.
         Czułem mocny, wilczy odór, siarkę i... Zapach Krwiopijców.
          Przynajmniej wiem, gdzie mam się skierować.
         Nagle za mną usłyszałem warczenie. Tylko tego mi brakowało.
        Odwróciłem się i ujrzałem Wilka, który szczerzył kły w moją stronę.
- To znowu ty. - powiedziałem przemieniając się...


*Oczami Silvii*

         Obudziłam się w ciemnościach. Jedynym światłem docierającym do mojej celi była ledwo świecąca lampa na korytarzu. W powietrzu unosił się smród stęchlizny.
          Rozejrzałam się wokół. Nigdzie nie było okna. Jedynym wyjściem z pomieszczenia jest żelazna krata zastępująca jedną z czterech ścian. Pff... Z łatwością ją wyważę.
        Wstałam z "łóżka" i podeszłam do kraty. Obejrzałam ją dokładnie. Nie było śladów trucizny, igiełek i tym podobnych.
        Złapałam za pręty i naparłam z całej siły na przeszkodę.
         Przez moje ciało przeszedł dziwny prąd i gwałtownie odsunęłam się od kraty, która zaczęła emanować słabym, jasnym światłem. Co to kurde jest.?! 
- Nie uda ci się. - usłyszałam męski głos dochodzący z ciemności. - To anielska moc.
          Ostrożnie podeszłam do kraty i spojrzałam w obie strony korytarza. Teraz zobaczyłam, że po prawej i lewej stronie jest wiele podobnych cel do mojej.
- Co to jest ta "anielska moc".? - zapytałam, licząc na odpowiedź.
- Ciszej tam.!!! - Usłyszałam kobiecy głos w oddali.
           Z celi, która znajdowała się naprzeciwko mojej wyłoniła się ledwo widoczna postać, którą oświetlała ta głupia, korytarzowa lampa.
- Anielska moc to szeregi zaklęć. Mogą jej używać tylko i wyłącznie Anioły i Archanioły. Inni Nadnaturalni mają zakaz używania jej. Zresztą bardzo trudno jest manipulować anielską mocą. Można ją rzucić na wszystko.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie w ogóle jesteśmy.? - szepnęłam.
- Jesteśmy w celach, pod ziemią.!! A teraz zamknij gębę. Nie jesteś tu sama.!!! - Spojrzałam w stronę, z której dochodził ten głos. Zrobiło mi się trochę głupio.
       Gdy obróciłam głowę w stronę celi naprzeciwko, mężczyzny już nie było.
         Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że nigdzie nie ma Dalii. Próbowałam znaleźć ją po zapachu, ale czułam tylko ten okropny smród wilgoci i stęchlizny. Nic poza tym.
         Chciałam się przemienić, by mój zmysł węchu się poprawił, ale nie mogłam. Ciało odmawiało mi posłuszeństwa.
           Zrezygnowana położyłam się znowu na wiszącym kawałku drewna, który służył mi za łóżko i czekałam na powrót przyjaciółki


                            <<<~~>>>

Hej.!! Przepraszamy za tak długą przerwę. Wielkanoc = spędzenie czasu z rodzinką. ;) Potem były testy klas 3. Cóż... Spędziłam te dni z przyjaciółką ( 2 adminka ). ;D
Mam nadzieję, że rozdział się podoba. ;3
Mogę zdradzić,, że już niedługo BĘDZIE SIĘ DZIAŁO.!!!
I jeszcze jedna ważna sprawa, a mianowicie - komentarze.!!
Blog funkcjonuje już trochę czasu, mamy ponad 1100 wyswietleń a komentarzy malutko. ;(  Byłoby miło gdybyście chociaż napisali że, przeczytaliście lub zostawili " :) ". Kurcze, to chyba nie jest dużo. Ale cóż... I tak miło, że ktoś czyta. ;D
Pozdrawiamy. ;3

piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział 14.

*Oczami Dalii*

        Nagle przed nami wyrosła, jakby z ziemi, spora grupka Krwiopijców.
        Jeden z nich niebezpiecznie szybko się do nas zbliżył. Zasyczał wystawiając kły, a ja odruchowo walnęłam go pięścią w twarz. Oczy podeszły mu do góry i zemdlał.
         Wszyscy zebrani patrzyli się na mnie z zaskoczeniem.
- No co.? Chcecie być następni.? - powiedziałam w stronę stworów.
         Po chwili poczułam palący ból. Chyba dostałam łopatą w tył głowy, bo teraz ja zemdlałam...


*Oczami Silvii*

        Krwiopijcy wykręcili mi ręce do tyłu, a Dalia leżała bezwładnie na ziemi.
- Pogrzało was.?! Łopatą w głowę.?! - krzyczałam.
- Zamknij się.! - rzucił jeden.
- Teraz bądź grzeczna i daj nam skosztować twojej krwi...
- Musiałabym najpierw stracić rozum.! - odparłam.
        Cieszy mnie fakt, że wilcza krew działa na te pokraki, gdy jej właściciel dobrowolnie ją odda. Więc mogliby mnie obezwładnić i wypompować ją całą, ale nic by im to nie dało.
- Dajemy ci ostatnią szansę. Dajesz krew i spadasz albo nie dajesz i idziesz z nami. - powiedział zdenerwowany lider grupy.
       Nie powiem. Kusząca propozycja, ale bez Dalii nigdzie nie idę. Dzięki niej żyję. A poza tym polubiłam ją.
- Jeśli ją wypuścisz. - powiedziałam stanowczo.
- Nie ma mowy. Ona jest częścią umowy.! Ciebie nie potrzebujemy.!! - rzucił roześmiany Krwiopijca.
       Lider spojrzał na tamtego, jakby chciał go zabić.
- Później się policzymy. -  Spojrzał znowu na.mnie. - Więc.?
       Bez chwili zastanowienia plunęłam mu w twarz i uśmiechnęłam się szyderczo.
        Chłopak otarł twarz wierzchem dłoni i z całej siły przygrzał mi pięścią w brzuch.
        Jęknęłam z bólu i odruchowo zgięłam się w pół.
         W tym momencie ucisk na moich nadgarstkach zelżał. Szybko wzięłam się się w garść po uderzeniu i wyrwałam się dziewczynie, która mnie do tej pory trzymała i sprzedałam jej porządnego kopa w kolano. Ona upadła na ziemię, a ja obróciłam się i rzuciłam się na.lidera grupy.
       Chłopak, podobnie jak reszta Krwiopijców, był w szoku. Bronił się jak tylko mógł przed moimi ciosami, ale i tak oberwał mocno z pięści w żuchwę.
       Wszystko działo się tak szybko...
       Nagle poczułam ostry ból przeszywający moją czaszkę. Obraz powoli stawał się niewyraźny.

- SETH.!!! - zawołałam w myśli i straciłam kontakt ze światem...
------------------------------------------------
I jak.? Mam nadzieję, że się podoba i zachęcam do komentowania.!
Pozdrawiamy i życzymy wesołych i cieplutkich świąt, smacznego jajka, mokrego dyngusa i ślicznej pogody za oknem...  ;3

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 13.

* Oczami Silvii *

           Po szkole wróciłam do domu. Od progu przywitał mnie słodki zapach ciasteczek mamy.
           Zbliżyłam się do piekarnika, wyciągając z niego smakołyk. Uwielbiam je.!
- Jeszcze nie, kochanie.- usłyszałam wesoły głos rodzicielki.
- Tylko jedno, proszę.
- Tylko jedno.- podkreśliła mama.
           Wzięłam ciastko i pobiegłam do pokoju. Rzuciłam plecak na łóżko i spojrzałam na zegarek. Miałam jeszcze godzinę do spotkania z Seth'em.
           Wiele myślałam o tym w szkole. Seth ma rację. Nie powinnam skreślać naszej przyjaźni. W ogóle, czemu ja tak pomyślałam.?
           Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę.!- krzyknęłam.
           Do pokoju wlazł Will.
- Hej.- powiedział.
- Cześć.- rzuciłam bez emocji.
- Dalej jesteś na mnie zła.?
           Nie odpowiedziałam nie miałam ochoty z nim gadać.
- Widzę, że nie masz ochoty na rozmowę.- rzekł wychodząc.
           Podeszłam do okna, by zobaczyć czy wyszedł z mojego domu, ale nigdzie go nie zauważyłam.
           Uchyliłam cicho drzwi i ostrożnie zeszłam po schodach. Z kuchni dochodziły dźwięki rozmowy.
- Will, Sam odszedł, więc chcemy cię poprosić o ochronę naszej córki. Krwiopijcy wychodzą z cienia.- powiedziała mama.
- Willu, znasz naszą tajemnicę. Sam również ją znał. Silvia nie może się dowiedzieć.- dodał ojciec.
- Dobrze, zrobię to, ale ona się do mnie nie odzywa. Nie będzie lepiej, gdy się dowie.?- spytał Will.
- Nie.- rzekł krótko tata.
           Usłyszałam odgłos odsuwanych krzeseł, więc wróciłam do pokoju. Zegarek wskazywał godzinę 15:40.
           Nie mogłam wyjść przez frontowe drzwi. Zobaczyli by mnie.
           Wybrałam wyjście przez okno. Będzie trudniej, ale nie mam innego wyboru.
           Otworzyłam je, usiadłam na parapecie i zeskoczyłam. Na szczęście nasz dom był nie duży. 
           Pobiegłam w stronę lasu zmieniając postać na wilczą.
                             * * *
           zatrzymał mnie cichy szmer krzaków w oddali. Wiatr wiał w przeciwną stronę, nie dając mi szansy rozpoznania zapachu wroga.
           Podeszłam ostrożnie bliżej.
           Ciemna postać wyskoczyła z krzaków i rzuciła się na mnie...

* Oczami Dalii *

            O 8 obudził mnie mój nieznośny budzik. Wyłączyłam go, wtuliłam się w ciepłą kołderkę i spałam dalej.
- Wstawaj leniu.!!- Usłyszałam nad głową krzyk taty.
- Nie. I nie mam zamiaru.- powiedziałam zaspana.
            Poczułam, że tata podnosi mnie za dłonie i nagle stałam przed nim.
- CO ty sobie myślisz.? Nie możesz chodzić sobie do sholi kiedy masz na to ochotę.- powiedział rozzłoszczony.- A w ogóle gdzie jest Harry.?
- Pokłóciłam się z nim. Jestem ciekawa, co takiego dasz Harry'emu za pilnowanie mnie.!- powiedziałam pewna siebie.
                            Wyraźnie oszołomiony tata zaniemówił.
- Myślałeś, że się nie dowiem.? Niedoczekanie. 
- A co miałem pozwolić się coś tobie stało.?
- No nie.
- A teraz marsz do sholi.- powiedział wskazując na drzwi i tym samym kończąc temat Loczka.
           Oburzona nie przebierając się z piżamy wyszłam z pokoju. Nie miałam zamiaru tam wracać żeby się ubrać, a tym bardziej iść do sholi.
            Spacerowałam po sektorze 1 i rozmyślałam nad tym co mówił Harry. Czułam do niego to samo, ale u mnie nie obejdzie się bez żadnych komplikacji. Czasami zastanawiałam się dlaczego nie mogłabym być bardziej otwarta, szczera, pewna siebie, a nie kurde jestem jakimś nieśmiałym, niezbyt pewnym siebie, skrytym i tajemniczym Demonem.
            Ciekawe jaka była mama. Często brakuje mi jej i matczynego ciepła.
            Poczułam, że po mojej twarzy spływa pojedyncza łza.
            Tata nie opowiadał mi o niej. Jak się o nią pytam, to się robi tak jakby smutny i zamknięty więc nic nie wiedziałam o mojej rodzicielce.
            Postanowiłam pójść na spacer do lasu. 
            Spacerując trafiłam nad jeziorko, gdzie Harry powiedział pierwszy raz, że mu na mnie zależy. Znowu poczułam ciepłe łzy na policzkach. Dlaczego zawsze muszę wszystko schrzanić.!!
            Weszłam do zimnej wody i usiadłam na kamieniu, który częściowo był zanurzony w cieczy.
            Zrelaksowałam się i wsłuchałam w otoczenie. 
            Po chwili usłyszałam dziwne odgłosy dochodzące z głębi lasu.
            Zaczęłam biec w tamtą stronę. W pewnym momencie poczułam znany zapach, który oznaczał tylko jedno... Wilk.!
            Ukryłam się w krzakach i zaczaiłam się na potencjalnego wroga.
            Kiedy usłyszałam, że Wilk się zbliża rzuciłam się na niego.
            Zorientowałam się po chwili, że to jest Silvia.!
- Co ty tu robisz.?- zapytałam dziewczynę.
- To samo pytanie mogę zadać tobie.- odpowiedziała przyjaźnie machając ogonem, Vi.
- Pierwsza zadałam pytanie.- Zaczęłam się droczyć.
- Przepraszam, ale jestem umówiona i muszę już iść.- oznajmiła Wilczyca.
- Hej. Do zobaczenia.
            Nagle przed nami przebiegła ciemna postać.
KRWIOPIJCY.- wrzasnęła Silvia...

czwartek, 10 kwietnia 2014

Rozdział 12.

*Oczami Silvii*

       Zdążyłam wrócić wrócić przed watahą. Wchodząc do pokoju usiadłam przy toaletce i spojrzałam w lustro - roztrzepane włosy a oczy napuchnięte od łez.
         Przeszłam cały pokój i usiadłam na parapecie wpatrując się w zachodzące słońce. Nie pamiętam kiedy moje powieki opadły i zasnęłam.


*Kolejny dzień, poniedziałek*

          Budzik zadzwonił około 7 rano. Całą noc przespałam na parapecie. Mięśnie miałam sztywne i ledwo zdolne do pracy.
        Wstałam, by wyłączyć natrętnego budziciela.
         Zajrzałam do szafy i wyciągnęłam z niej ciemne jeansy, białą koszulkę i brązowy sweter.
         Ubrana usiadłam przy toaletce. Związałam czarne włosy w niedbałego koka zostawiając grzywnę na czole.
       Zeszłam cicho po schodach do kuchni. Rodzice siedzieli przy stole - tata czytał gazetę, a mama popijała kawę.
       Dzisiejszy dzień był inny niż pozostałe. Rodzice nie witali mnie czułymi słowami i pytaniem, czy się wyspałam. Było mi przykro z powodu naszej kłótni.
        Wyciągnęłam z szafki głęboki talerz i paczkę czekoladowych płatków, które wyspałam do talerza i zalałam mlekiem.
          Wzięłam swoje śniadanie, usiadłam przy stole i zaczęłam jeść. Tak naprawdę wcale nie byłam głodna, ale gdybym nie zjadła to rodzice zaczęliby mówić, że jestem chora.!
- Kochanie... - przerwał mi ojciec.
         Spojrzałam na niego bez emocji.
- Przepraszam cię za wczoraj. Po prostu... Nie chcę cię stracić. Jesteś moim jedynym dzieckiem i bardzo, bardzo cię kocham.
        Wstałam od stołu i przytuliłam tatę.
- Ja też cię przepraszam. Poniosło mnie wczoraj. Również cię bardzo kocham. - powiedziałam i zwróciłam się do mamy - Ciebie też.
          Mama otarła łzy i uśmiechnęła się.
- Leć do szkoły, bo się spóźnisz. - powiedziała mama.
        Rzeczywiście. Była 7:42.! Pobiegłam do swojego pokoju po plecak i wróciłam do kuchni. Pożegnałam się z rodzicami, zgarnęłam jabłko z blatu i wyszłam z domu.
         Błękitne niebo przysłoniły deszczowe chmury, przez które przedzierały się jasne promienie słoneczne. Świat wydawał się smutny i ponury...


                        * * *

      Po czwartej lekcji cała szkoła schodziła się na lunch.
        Wraz z Miles'em i Bellą usiedliśmy przy naszym stole. Wyciągnęłam z plecaka czerwone jabłko i zatopiłam w nim zęby. 
         Moje myśli wracały do kłótni z Seth'em. Tęskniłam za nim, ale wiem, że w pewnym sensie go zraniłam.
- Więc Miles... Mów, kim jest blondwłosa Monic.? - zapytałam Bells.
- To jest... Moja dziewczyna. Poznaliśmy się niedawno na imprezie. - odparł speszony przyjaciel.
         Nie mogłam normalnie funkcjonować. Nie wiem, co się ze mną dzieje.
         Wstałam od stołu tłumacząc się wyjściem do toalety.
        Szłam pustym korytarzem szkolnym kierując się do mojej szafki.
        Otworzyłam ją, by wyjąć podręcznik do geografii, który będzie mi potrzebny po dzwonu.
          Zdziwiłam się, gdy zobaczyłam zgiętą na pół małą karteczkę. To pewnie jakiś szkolny żart.
          Wzięłam ją do ręki i rozłożyłam. Moim oczom ukazało się niewiele słów. Zabrałam się do czytania.

" Chciałbym się z Tobą spotkać. Proszę, wybacz mi, jeśli moje słowa Cię uraziły. Będę czekał na Ciebie dziś o 16 na polance. Liczę, że przyjdziesz. Jeśli się nie pokażesz, zrozumiem."
          W tym momencie zadzwonił dzwonek oznajmujący koniec przerwy i powrót na lekcję.

*Oczami Dalii*
       
          I stało się - półka skalna, na której staliśmy, załamała się.
        Dosyć szybko zareagowałam - podleciałam do góry i stanęłam na pewnym gruncie.
       Po chwili przypomniałam sobie, że Hazza nie umie latać.!!!
        Rzuciłam się w przepaść, by go dogonić. Chłopak spadał coraz niżej i niżej. Trudno mi było go złapać, ale udało się.
       Ledwo to cielsko uniosłam. ON BYŁ TAKI CIĘŻKI.!!!
        Spięłam się i poleciałam ostatnimi siłami w górę. Postawiłam Harry'ego i opadłam na ziemię ciężko oddychając.
- Dzięki wielkie. - powiedział Hazz przytulając mnie.
       Resztkami sił odepchnęłam go od siebie.
- Zostaw mnie.!!! - wrzasnęłam w jego stronę.
- Co się z tobą dzieje.?! - zapytał lekko wystraszony.
- Ze mną się nic nie dzieje.! To z tobą jest coś.nie tak, kłamco. - odpowiedziałam.
- C... C... Co.?! O co ci chodzi.?! - zapytał zestresowany.
- O co mi chodzi.? O co mi chodzi.?!!!! Ty już dobrze wiesz o co. - Widząc jego zdziwioną minę dodałam - Ciekawe, co będziesz z tego miał, że się do mnie przywalasz.!!!
- Że co.?! - Zamyślił się i po chwili dodał. - Grzebałaś mi w głowie.?!!
- Tak. I chyba dobrze się stało.!!! - krzyknęłam.
-To nie jest tak jak myślisz.!!
- Nie.?! To niby jak.?
-...
- No śmiało. Posłucham.! - powiedziałam wściekła siadając na ciepłym kamieniu.
- No dobra. Więc... Na początku było to z lekkiego przymusu, więc chciałem coś z tego mieć. - powiedział ze skruchą. - Ale później zacząłem coś czuć do ciebie. Coś o WIELE większego niż przyjaźń.
       Po tych słowach chłopak niepewnie podszedł do mnie i przytulił mnie, a ja jak głupia wtuliłam się w niego i zaczęłam płakać.
        Znowu skorzystałam z okazji, by przejrzeć jego umysł.
- Mówię prawdę. Nie musisz sprawdzać. - szepnął mi do ucha Harry. - Nie mógłbym już cię więcej okłamywać. - rzekł podnosząc moją głowę tak, bym spojrzała mu w oczy.
       Nagle, nie wiem dlaczego, poczułam jego rozgrzane wargi na moich. Harry pocałował mnie delikatnie. Nie widząc oporu z mojej strony pogłębił pocałunek.
        Chłopak był delikatny i ostrożny, jakby bał się, że może mnie skrzywdzić.
         "Obudziłam" się i odepchnęłam od siebie Loczka waląc go z całej siły dłonią w twarz.
       Harry gwałtownie zrobił krok do tyłu, ale.nie uniknął spotkania z moją ręką.
- Co ty sobie myślisz.?! Że jak mnie pocałujesz to ci wybaczę.?! - powiedziałam wściekła. - No to się mylisz.!!! - oznajmiłam.
        Brunet dosyć szybko zareagował i mocno złapał mnie za dłonie i przyciągnął do siebie.
- Czy ty nie rozumiesz, że ja cie kocham.?! - zapytał patrząc mi w oczy.
       Stałam jak sparaliżowana. Nie mogłam nic powiedzieć. Słowa utknęły mi w gardle.
        Zwinnym ruchem wyrwałam się Harry'emu i odleciałam w stronę pokoju.
- Dalia.!!! Proszę cię.!! Nie odrzucaj mnie.!!! Ja naprawdę cię kocham.!!! - krzyczał za mną Loczek.


                       * * *
       Gdy dotarłam do pokoju rzuciłam się na łóżko.
       To, co powiedział Harry nie dawało mi spokoju. Już nie wiedziałam co o tym myśleć...

___________________
Co o tym sądzie.??? Może być.?? Może jakieś uwagi.?? ;D
Mam pytanie. A mianowicie : czy mamy dodać jakieś zdjęcia.?? Nwm, np. zdjęcie pokoju, domu dziewczyn.??
Czekamy na komentarze. :3
Ps. Prosiłybyśmy was żebyście zostawiały/li komentarze (nawet z anonima). My wiemy ile osób odwiedza tego bloga, ale miło jest poczytać komentarze użytkowników. ;)
Serdecznie dziękujemy Black Star , która nas wspierała od początku i komentowała posty. Jesteś kochana i cudownie piszesz. ;p
Link do bloga Black Star : http://czego-oczy-nie-widza.blogspot.com

Pozdrawiam wszystkich - FaNtAsTyCzNiE. :***

niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 11.

* Oczami Dalii *

             Wstałam pewna siebie z fotela i oparłam się o biurko taty.
- A co może mieliśmy dać się złapać Wilkom.!?- wrzasnęłam.
             Tata patrzyła na mnie mocno zaskoczony.
- No nie.- powiedział bezmyślnie.
- No właśnie.!- odwróciłam się w stronę Loczka.- Chodź Harry, nic tu po nas.- Wzięłam go za dłoń i wyszliśmy z gabinetu taty.
             Poszliśmy nad jezioro Lawy.
- Tak tu pięknie.- powiedziałam rozmarzona.
- To prawda.- powiedział Harry podchodząc do mnie, a ja usiadłam na rozgrzanej ziemi i pokazałam mu żeby usiadł obok mnie.
             Skorzystałam z momentu i postanowiłam znowu pogrzebać mu w głowie.
             Skupiłam się i po raz kolejny ujrzałam żelazną ścianę, ale tym razem próbowałam ją po cichu obejść. Udało się.!
             Widziałam ciąg małych ikon z poruszającymi obrazami ( to były wspomnienia ). Wybrałam tą, gdzie był tata i Harry.
                      * Wspomnienie Harry'ego *
   
            Znalazłam się w gabinecie taty. Rozejrzałam się wokół. W świetle lampy biurowej zauważyłam Harry'ego, który stał nad biurkiem mojego ojca. Już kiedyś próbowałam wniknąć w czyjeś wspomnienia.
- Wzywałeś, Lucyferze.- odezwał się Hazz
- Tak. Mam dla ciebie pilną sprawę.- oznajmił tata.
             Nastała grobowa cisza, którą przerwał głos Loczka.
- A mianowicie.?
- Chcę byś pilnował mojej córki. Coś ostatnio się złego dzieje na ziemi...
- Jak mam to zrobić.? Obserwować ją.? Czaić się na każdym jej kroku.? Zorientuje się, jest mądrą dziewczyną.- przerwał tacie Harry.
- Postaraj się z nią zaprzyjaźnić. Przeniosę cię do sektora 1 będziesz miał pokój 209 obok niej, dopiszę cię do sholi... Więc.?
            Harry zastanawiał się.
- Zgoda, ale muszę coś z tego mieć.- odpowiedział
- Zgoda.- odparł ojciec.
            Wspomnienie się zakończyło i powróciłam do rzeczywistości. 
                            * * *
            Byłam totalnie zaskoczona. Czyli Harry spędza ze mną czas bo musi czy chce.?
- Halo.! Czy ty w ogóle funkcjonujesz.?- wyrwał mnie z zamyśleń Hazza.
- Zamyśliłam się tylko.
- Na 10 minut.?- zapytał podejrzliwie Loczek.
- Tak na 10 minut.- powiedziałam zirytowana.- Muszę się przejść i coś przemyśleć.- dodałam wstając.      
            Zobaczyłam, że Harry też wstaje.
- Sama.- oznajmiłam stanowczo, po czym odleciałam.
            Siedziałam na półce skalnej niedaleko tunelu między sektorem 1 a 2. 
            Myślałam o tym co zobaczyłam i o słowach Harry'ego nad jeziorem. Miałam nie mały mętlik w głowie. I nie wiedziałam już w co mam wierzyć.
- Hej nic ci nie jest.?- Usłyszałam zatroskany głos Loczka.
- Czy nie mówiłam, że chce być sama.- powiedziałam wstając.
- Nie. Mówiłaś, że chcesz się przejść sama.- Oznajmił uśmiechnięty.
           Miałam mu już odpowiedzieć, kiedy poczułam, że skalna pólka się pod nami załamuje.

* Oczami Sylwii * 
          
           Czekałam na Seth'a ponad godzinę. Strasznie się martwiłam o niego. Nie wiedziałam, czy jest z nim dobrze i czy pościg go nie złapał, czy...
           W tym momencie Seth wyskoczył na polanę, zmienił postać i uśmiechnął się do mnie.
           Wstałam z ziemi, jak poparzona podbiegłam do Seth'a przytulając go. Chłopak był zaskoczony moją reakcją. Speszona chciałam się odsunąć, ale Seth przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
- Martwiłam się o ciebie.- powiedziałam wtulona w jego tors.- Nic ci nie jest.?
- Wszystko w porządku.- Odsunął mnie lekko i spojrzał mi w oczy.- Jak widzisz jestem cały i zdrów.- Dziękuję za wszystko Seth..- powiedziałam i stanęłam na palcach, by dać mu buziaka w policzek.
            Chłopak widocznie się zawstydził, bo potarł dłonią kark i na jego twarzy zaświeciły małe rumieńce.
            Rozbawiona sytuacją zaczęłam się niepohamowanie śmiać. Seth wiedział, o co mi chodzi.
            Spojrzał na mnie wzrokiem mówiącym ,, Przestań albo sam cię uciszę'', ale zaraz sam zaczął się śmiać.
            Po chwili chłopak ucichł i uśmiechał się chytrze. Zrobił 2 kroki w moją stronę.
           Ja również ucichłam, ale nie widziałam, co mu chodzi pogłowie.
          Nagle Seth rzucił się na mnie, przyparł do ziemi i zaczął łaskotać. Śmiałam się coraz głośniej, a szatyn nie ustępował.
- Przestań Seth.! krzyczałam śmiejąc się.
- Najpierw przeproś.
- Przepraszam, przepraszam.!
          Chłopak jeszcze przez chwile mnie łaskotał, potem wstał i patrzył na mnie. Nie wstawałam, więc położył się obok.
                              * * *
          Leżąc rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, opowiadaliśmy ciekawe historie ze swojego życia i mówiliśmy o sobie.
- Seth...- powiedziałam.
- Mmm.?
- Mogę o coś zapytać.?
- Wal.- odpowiedział.
- Chciałabym wiedzieć... Dlaczego.?
- Co dlaczego.?- zapytał.
- Dlaczego mi pomagasz.? Przecież jesteśmy z różnych watah. Powinnyśmy być wrogami, a ty mimo wszystko wciąż jesteś przy mnie...
           Seth powoli wstał i spojrzał na góry. Poszłam za jego przykładem i dźwignęłam się z ziemi.
           Dałam mu chwilę do namysłu, bo to nie było łatwe pytanie.
           Chłopak odwrócił się do mnie przodem, westchnął i spojrzał mi w oczy.
- Robię te wszystkie rzeczy, bo cię polubiłem. Zmieniłaś mnie. Moje życie odwróciło się o 180 stopni. Byłem facetem bez serca i duszy. Nie liczyły się dla mnie emocje takie jak przyjaźń, radość, czy miłość.- Po tych słowach spuściłam głowę. Podziwiałam swoje buty, aż do momentu gdy Seth lekko złapał mój podbródek i uniósł moją głowę, bym na niego spojrzała.
- Silvia... Zależy mi na tobie nie chcę, by coś ci się stało.
            Cofnęłam się. Seth był zdziwiony moją reakcją.
- Muszę już iść.- Tylko tyle byłam w stanie z siebie wydusić.
            Zmieniłam postać i już miałam biec, ale zatrzymały mnie słowa szatyna.
- Jasne, uciekaj.!- powiedział podniesionym głosem.
- Seth, to nie tak...- Bałam się na niego spojrzeć.
- Wszystkie jesteście takie same.! Gdy wyznaje się wam uczucia, uciekacie.- Był zły na mnie.- Eh... Jeśli będziesz mnie potrzebować zawołaj.- Wskazał ma swoją głowę.- Tylko będziesz musiała bardzo tego chcieć.- Kiwnęłam na znak zrozumienia.
            Wskoczyłam pomiędzy drzewa i biegłam do domu. Po głowie chodziły mi słowa Seth'a, a pojedyncze łzy spływały powoli po puszystym, białym futrze.

piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 10.

* Oczami Silvii * 

          Wilki, które przybyły zmieniły postać na ludzką. Zlustrowałam ich wzrokiem. Nie było tam Setha.
- No proszę, proszę kogo my tu mamy.- powiedział Lex- beta z Pełni Księżyca.- Czy to nie Silvia.?- Chłopak spojrzał na resztę Wilków z dzikim uśmiechem.
- Daruj sobie.- rzuciłam.
          Lex powoli stawiał kroki w moją stronę.
- Gdzie masz brata, Lex.? Zgubiłeś go po drodze.?- zapytałam z drwiną w głosie.
          Chłopak zatrzymał się. Spojrzał mi w oczy, odrzucił głowę w tył i wybuchł donośnym śmiechem. Pozostałe Wilki poszły jego śladem.
           Przewróciłam teatralnie oczami.
           Chciałam się przemienić, ale Lex złapał mnie za rękę.
- Nigdzie nie pójdziesz.- Zacisnął mocniej dłoń i uśmiechnął się znacząco.- Jeszcze nie skończyłem.
- Puszczaj matole.
           Chłopak przyciągnął mnie do siebie i wolna rękę położył na moich plecach. zbliżył twarz do mojego ucha i szepnął:
- Ktoś chce z tobą porozmawiać.
           Wykorzystałam moment i odepchnęłam go.
           Spojrzał na mnie z furią w oczach.
           Nie tracąc czasu przybrałam wilczą postać i skoczyłam w las.
- Pożałujesz tego.!- Usłyszałam.- Ruszyć za nią.!
           Tylko tego mi brakowało.! Wilki pędziły tuż za mną. Bałam się, ale nie mogłam się poddać.
- Za pięć metrów skręć ostro w prawo.
- Seth.!- Połączyłam się z jego myślami.
- Jestem... Skręcaj.!
                            Wykonałam polecenie Setha.
- Przyspiesz. Biegnij slalomem. Niedługo odwrócę ich uwagę, a ty kieruj się na polankę, gdzie się poznaliśmy. Czekaj tam na mnie.
           Posłusznie przyspieszyłam i czekałam na jego rozkazy.
- Widzisz tę stertę krzaków.? Wskocz tam i gdy przejdziesz przez nie, biegnij w lewo. Ja pobiegnę w przeciwną stronę. Przyjdę jak najszybciej.
- Uważaj na siebie Seth. 
           Wskoczyłam w krzaki. Trochę mojej sierści tam zostało, ale to nic. Skręciłam w lewo i biegłam w miejsce wyznaczone przez Seth'a.

* Oczami Dalii * 

           Biegliśmy przez las, gdy nagle Harry się zatrzymał i donośnie zagwizdał.
- Co ty nie poważny jesteś.!? TU SĄ WILKI.!!- krzyknęłam w jego stronę.
- No co ty.?- powiedział sarkastycznie.
           Po chwili ujrzałam potężnego, czarnego mustanga.
- To twój.?- zapytałam Loczka.
- Tak.- odpowiedział z dumą w głosie.- No, wsiadaj.
           Stałam tam jak wryta. Dopiero co jechałam na Vi, a jeszcze teraz na jakimś czarnym potworze mam jechać.!? 
- Nie ma mowy. Ja na to coś nie wsiądę.- powiedziałam, a po moich słowach koń spojrzał na mnie z miną oznaczającą: ,, ciebie też nie chce pokrako ''. 
          Harry dyskretnie uderzył konia, a on spojrzał na niego tak jakby chciał powiedzieć: ,, Ja nie żartuję ''
- Daruj sobie.- powiedział Hazza do rumaka, a on potrząsnął swoim potężnym łbem.
          Loczek podszedł do mnie od tyłu i położył swoje potężne dłonie na moim brzuchu.
- Spokojnie jestem przy tobie.- szepnął mi uspokajająca do ucha.
          Zaczął prowadzić mnie w stronę rumaka. Podszedł do niego i powiedział mu coś cicho,tak żebym nie usłyszała. Koń po chwili zgiął przednie i tylne nogi tak, że teraz leżał na ziemi.
          Harry odwrócił się do mnie i złapał mnie za dłoń.
          Pomógł mi wsiąść na mustanga, a sam usiadł za mną.
- Teraz trzymaj się mocno jego grzywy.- szepnął mi do ucha.- Wio.!- krzyknął w stronę konia.
         Ciągle myślami uciekałam do Silvii. Myślałam o tym czy nic jej się nie stało i czy uniknęła spotkania z Wilkami. Martwiłam się o nią bo to moja przyjaciółka, która zamiast mnie zabić to ratuje mój tyłek.
         Skorzystałam z jej rady i wsłuchałam się w otoczenie.
- Harry, Wilki są przed nami.- oznajmiłam, a koń gwałtownie skręcił w prawo.
         Dopiero teraz zauważyłam, że koń galopuje bezgłośnie.
- Zaraz będziemy.- powiedział Loczek.
        Po chwili byliśmy w jakimś kanionie.
- Co my tu robimy.?- zapytałam zdziwiona.
- Wchodzimy tajnym wejściem.- powiedział z łobuzerskim uśmiechem.
        Nagle koń gwałtownie się zatrzymał, a ja akurat na chwile puściłam jego grzywę, żeby wyjąć włosy z ust. Co było moim błędem bo przeleciałam nad jego głową i boleśnie wylądowałam tyłkiem na twardej ziemi. Ja to mam pecha.!!
        Harry pomógł mi wstać.
- Nic ci nie jest.?- spytał zatroskany, ale słyszałam w jego głosie, że jest wyraźnie rozbawiony tą sytuacją.
- To wcale nie jest śmieszne.!!- powiedziałam rozbawiona.
        Spojrzałam surowo na mustanga, a on bezczelnie się na mnie patrzył rozbawionym wzrokiem.
- Śmieszy cię to.?- spytałam zwierzaka, a on w odpowiedzi pokręcił głową potwierdzająco.
- Jeszcze się zemszczę zobaczysz.- oznajmiłam koniowi.
- No dobra dosyć tego, trzeba się zbierać.- powiedział podchodząc do konia.- Jesteś wolny.- oznajmił mu, a on rozpłynął się w powietrzu ( jak każdy koń z Piekła ).
        Zaczęliśmy się wspinać po skałach. Chwilę później byliśmy przed jakąś grotą.
- Idziemy do środka.- oznajmił Hazz.
- Ja tam nie idę.!! Tam jest strasznie ciemno.- powiedziałam przerażona.
        Harry podszedł do mnie i wziął mnie za rękę.
        Podążaliśmy w tych egipskich ciemnościach, a Loczek szedł przodem.
        Nagle poczułam,że Hazz ciągnie mnie za sobą w dół. Zaczęłam piszczeć, a Harry się ze mnie śmiał.
       Kiedy poczułam siarkę to się przemieniłam i po chwili wylądowaliśmy na miękkich skórzanych fotelach przed biurkiem taty.
                   Fotel, który był tyłem do nas, zaczął się powoli obracać. 
        Naszym oczom ukazał się wściekły tata.
- Co wy tu robicie.!!? Nikt nie ma prawa wiedzieć o tym wejściu.!!!- krzyczał wściekły.
        Spojrzałam przerażona na Harry'ego, a on na mnie.
        No to wpadliśmy.!!

środa, 2 kwietnia 2014

Rozdział 9.

*Oczami Dalii*
 
            Ze "snu" zaczęły wzbudzać mnie promienie słońca. Gwałtownie usiadłam i zaczęłam pluć wodą. Poczułam, że ktoś klepie mnie po plecach co bardzo mi pomogło.
- Już dobrze. Dzięki. - powiedziałam do loczka. - Co się stało.?
- Yyy... No... Bo... No wiesz...- jąkał się.
- No mów.!
- Ehh... Dla żartu wciągnąłem cie pod wodę.- powiedział szybko.
-ŻE CO.? - krzyknęłam.
- No przepraszam. Nie pomyślałem jakie mogą być tego konsekwencje. - wybełkotał.
- Czy ty kiedykolwiek myślisz.? - zapytałam wściekła.
- No wiesz, zdarza się. - powiedział ze słabym uśmiechem.
- To nie jest śmieszne. - Krzyknęłam w jego stronę.
         Szybko wstałam i zaczęłam iść w stronę lasu. Poczułam, że loczek łapie mnie za rękę i przyciąga do siebie.
- Dalia, wybacz mi. Proszę. - powiedział smutny, a ja spuściłam głowę, bo nie chciałam na niego patrzeć.
       Harry objął mój podbródek i podniósł ( mimo mojego oporu ) moją głowę tak, że widziałam jego piękne, zielone tęczówki.
- Na prawdę nie chciałem. Nie miałem pojęcia, że spanikujesz i zaczniesz tonąć. - powiedział ze skruchą, a ja prawie mu wybaczyłam. - Proszę, zależy mi na tobie. - oznajmił, a ja nie wiedziałam co powiedzieć - nie spodziewałam się takiej odpowiedzi.
- Daruj sobie. - rzuciłam odchodząc. - Muszę sobie coś przemyśleć.
         Kiedy byłam przy granicy lasu usłyszałam głos Harry'ego za sobą.
- Nie zapomniałaś czegoś.? - Odwróciłam się i zobaczyłam jak brunet wymachuje moimi ubraniami jak chorągwią. Super.! Zapomniałam ciuchów. Jak mogłam tego nie zauważyć. ?!
         Podeszłam do Harry'ego i wściekła wzięłam je od niego.
- Osobiście uważam, że lepiej wyglądasz bez nich. - Usłyszałam za sobą. Co on sobie myśli.?!
         Odwróciłam się na pięcie i uderzyłam chłopaka z całej siły w twarz.
- A to za co.?! - powiedział pocierając polik.
- Zboczeniec. - wysyczałam przez zaciśnięte zęby i odeszłam.
        Szłam po lesie (już ubrana) kląc pod nosem, gdy nagle usłyszałam trzask łamanych gałęzi.
        Ciekawe, co tym razem.?

*Oczami Silvii*
         Biegłam, jak mogłam najszybciej. Nie mam pojęcia gdzie ona jest, ale czuję, że nie.może być daleko.
        Kolczaste krzaki wyrywały mi pojedyncze kępki białej sierści, a gałęzie łamały się pod naporem mięśni.
          Zatrzymałam się. Nareszcie.poczułam lekki zapach siarki.
        Dziewczyna stała 5m ode mnie. Była odwrócona tyłem.

-Dalia .! W końcu cię znalazłam.! - Dalia podskoczyła wystraszona i wysłała.mi pogodny uśmiech.
- Hej.! Dobrze, że jesteś. Zgubiłam się. - powiedziała.

- I całe szczęście, że cię znalazłam.! - przesyłając jej myśli nasłuchiwałam, czy ktoś się nie.zbliża. - Co ci strzeliło do głowy.? Chodzisz beztrosko po lesie pełnym wilków.! Dziś niedziela - dzień polowonia.! Kto jest z tobą.?
       Dalia spuściła wzrok. Nic nie mówiła.
- Mniejsza z tym. Nie mamy czasu. W tej postaci chyba nie zasuwasz jak rakieta, prawda?
- Prawda. - odpowiedziała dziewczyna. - Co ja mam teraz zrobić.? Wejść na drzewo.?! Przecież nie mogę się zmienić. Tylko pogorszę sprawę.
          Racja. Kurcze, myśl, myśl.!
          Mam.!!!

- Ile ważysz.? - Dalia patrzyła na mnie z miną w stylu " WTF " - Mów.!
- 49 kilo, ale po co ci to.?
- Ujdzie. - Odwróciłam się tyłem do dziewczyny. - Na co czekasz.? Na zbawienie.?! Wskakuj.!
        Brunetka niepewnie podeszła do mnie i przerzuciła lewą nogę przez mój grzbiet.
         Jej nogi wisiały parę centymetrów nad ziemią. Na szczęście miałam dużo siły, by ją udźwignąć.

- Złapał się mojej sierści na karku. - Dziewczyna zrobiła to, o co ja poprosiłam. - Dobrze. Teraz pochyl się do przodu, jakbyś chciała się położyć... Gotowa.?
- T... Tak.
          Ruszyłam w las. Dalia podskakiwała na moich plecach kurczowo trzymając się mojej sierści.
- Rozluźnij się. Potrzebuję cie.
- Próbuję. - rzuciła przez zaciśnięte zęby.
- Musisz się ogarnąć i wsłuchać się w otoczenie. Zrobiłabym to chętnie za ciebie, ale muszę skupić całą swoją uwagę na drodze i bezpieczeństwie pasażera. - odpowiedziałam.
        Dziewczyna zgrała swoje ruchy z moimi i przestała skakać po moim grzbiecie, jak na trampolinie.
- Co teraz.? - zapytała.

- Skup się i spróbuj włączyć się w otoczenie. Potem polegaj tylko na słuchu. - Dalia.wykonała moje polecenie.
- Natychmiast skręcić w prawo.! - szepnęła mi do ucha. - Są niedaleko. - Wykonałam pospieszne jej polecenie.

- Gdzie mam cię zostawić.?
- Dałabyś radę wyczuć Harry'ego .? - zapytała.
- Że niby kogo.?!
- Oj, sorki. Łowcę. Mają specyficzny, lekko siarkowy zapach.
        Gwałtownie zahamowałam. Brunetka przeleciała przez moją głowę i upadła.
- Co to miało być.?! - krzyknęła.

- Przepraszam. - przesłałam jej myśl. - Niedawno zostałam napadnięta przez jednego z Łowców. Tyle.
         Dalia władowała się ponownie na moje plecy, a ja ponowiłam swój bieg. 
          W pewnym momencie poczułam odór siarki ( inny niż Dalii ). Skręciłam lekko w lewo i znalazłyśmy się w górskiej części Coldwater.
- Dalia.! Nareszcie.! - krzyknął lokaty chłopak.
         Dziewczyna zeszła z mojego grzbietu, a Łowca ją przytulił.
        Loczek dopiero po chwili zwrócił na mnie uwagę. Przybrałam ludzką postać.
- My się już chyba znamy. - rzuciłam chłodno.
        Chłopak zacisnął zęby i zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu i z powrotem spojrzał mi w oczy.
        Już miał coś powiedzieć, gdy ja gwałtownie się odwróciłam i patrzyłam w stronę, z której przed chwilą przybiegłyśmy. O nie.!
- Dziękuję Vi za podrzucenie mnie...
- Idźcie już. Pośpieszcie się. Nie jesteśmy sami. - Spojrzałam na powrót na Demony. Ich wzrok był niespokojny.
         Wydawało mi się, że Dalia próbuje użyć nowych umiejętności.
          Dziewczyna spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
- Nie ma mowy.! A jak coś ci się stanie.?! Nie daruję sobie tego.! - powiedziała.
       Jedynie Harry nie wiedział o co nam chodzi.
         Przesłałam mu w myślach wiadomość.

- Zabierz ją stąd. Wilki z obcej watahy za mniej niż 5 minut tu będą. Jeśli jej się coś stanie... - nie dokończyłam.
       Chłopak kiwnął lekko głową na znak, że rozumie.
         Jego wzrok złagodniał.
         Złapał Dalię za rękę i pociągnął za sobą.

- Uważaj na siebie. - usłyszałam głos Harry'ego w mojej głowie.
         Odprowadziłam ich wzrokiem, aż zniknęli mi z oczu.
          Obróciłam się na pięcie i po chwili z gęstwiny drzew wyskoczył brązowy wilk...